Umów się na spotkanie:

795 403 461

Szerpowie, boks i rodzice

Maria Turek

Wiecie co łączy szerpów, bokserów i rodziców?

Grupa, drużyna, zaplecze.

Kiedy w ostatnich dniach nepalscy szerpowie zdobywali K2 miała miejsce niezwykła sytuacja. Otóż pierwsi uczestnicy wyprawy, którzy wyprzedzali pozostałych tuż przed szczytem zatrzymali się i poczekali na resztę grupy, żeby zdobyć K2 wspólnie.

Może właśnie to przesądziło o ich sukcesie, że działali razem, czerpali ze swojej wiedzy, siły, doświadczenia i życzliwości? Może jeśli ktoś słabł, inni go motywowali, wpierali, może odciążali, pomagając w tym, co chwilowo było za trudne? Byli razem, działali wspólnie, ich sukces jest odzwierciedleniem ich siły, nie siły pojedynczego człowieka, ale siły grupy, działania w zespole. Przecież oni zawsze tam byli u podnóża gór, towarzyszyli wyprawom, nosili sprzęty, wbijali liny, rozbijali bazy. To zawsze było zaplecze największych wypraw w Himalaje. Byli w cieniu, byli zapleczem, byli rękoma, nogami, plecami, które są niezbędne, aby zdobywać szczyty.

Osobiście nie lubię boksu, ale zawsze fascynowało mnie to, co dzieje się w narożniku. Otóż w narożniku toczy się niezwykle ważna część walki, a w zasadzie dzieje się magia. Zawodnik, który walczy dostaje tam od swojego zespołu, trenerów, towarzyszy to, czego potrzebuje, aby działać dalej. Mogą to być wskazówki techniczne, może zastrzyk motywacji i energii do walki, może opatrzenie tego, co zostało skaleczone, uderzone, co boli. Ten czas, kiedy zawodnik siada i ma wokół siebie tych najważniejszych, tych, którzy go znają, wiedza jakie są jego mocne i słabe strony. Masaż, wachlowanie ręcznikiem, łyk zimnej wody, czyjeś ręce, czyjeś słowa…Te chwile w narożniku decydują o kolejnych rundach, o taktyce, o stanie fizycznym i psychicznym, o mobilizacji, o motywacji. O tych z narożnika dużo się nie mówi, to nie oni dostają „po nosie” ale też nie oni odbierają trofea, jednak jestem pewna, że gdyby ich nie było, nie byłoby i zwycięstwa.

To nieprawda, że tylko słabi potrzebują zaplecza, wsparcia.

Prawdą jest to, że człowiek samotnie niewiele jest w stanie zdziałać, często poległby na deskach ringu i więcej nie wstał, lub utknął gdzieś w górach i nie mógł ruszyć ani do przodu, ani z powrotem na dół. Czemu więc wciąż w codziennym życiu wydaje się nam rodzicom, że powinniśmy sami…

Wyobraź sobie, że masz taki narożnik w swoim domu, że kiedy czujesz się zmęczona, zmęczony możesz tam odejść, usiąść i dostać od innych to, co może Cię wzmocnić. Że ekipa z narożnika zna cię i wie, że czasem kilka rund jest przegranych, że potrzebujesz odpocząć, że czasem łzy cisną się do oczu. Nie usłyszysz od nich oceny i krytyki, oni są, żeby Cię wspierać, motywować, ale też otrzeć pot, powachlować ręcznikiem i dać chwilę wytchnienia.

Czasem chcielibyśmy wiedzieć, że nie jesteśmy sami. Móc razem z innymi uczestnikami wyprawy zastanawiać się, którą drogę wybrać, jak zadziałać, czy podejmować ważne działanie, czy poczekać na „lepszą pogodę”. Dobrze jest mieć się z kim naradzić, móc komuś opowiedzieć z czym jest trudno, złapać dystans, rozejrzeć się wokoło i zobaczyć szerzej, dalej, patrzeć w kierunku celu, może oglądać szczyt, a nie tylko kilometry śnieżnych połaci do pokonania w trudzie i wysiłku.

I to nie chodzi o to, że jesteśmy słabi. Wręcz przeciwnie, jesteśmy zdobywcami, zawodnikami, mamy piękne cele do zrealizowania.

Można powiedzieć, że walczymy o dobre relacje, o zdrowy rozwój naszych dzieci, o sprzyjającą atmosferę zaufania, bezpieczeństwa, akceptacji, bezwarunkowej miłości. O nasze rodziny, o tych, którzy są dla nas najważniejsi. Jesteśmy ważni i mamy ważne zadania. Dlatego warto mieć swoją drużynę, swój zespół w narożniku, swoje zaplecze.

Z narożnika trzeba wstać i ruszyć na ring, z bazy trzeba podjąć dalszą wędrówkę, opierając się na swojej wytrzymałości, sile charakteru, ale można iść wiedząc, że nie jesteśmy sami, że w trudniejszej chwili ktoś wyciągnie rękę, poda kubek wody.

A może to Ty ze swoim doświadczeniem, mądrością i życzliwością będziesz częścią czyjegoś zwycięstwa, choćby jednej rundy na ringu rodzicielskich zmagań, choćby przejścia kolejnych 200 metrów pod górę w śniegu i mrozie? Bo na tym polega współdziałanie, współpraca, wsparcie, że możemy być dla siebie dobrym zapleczem, jedną drużyną.

Na tym polega doświadczenie grupy wsparcia dla rodziców. Dostajesz i dajesz, jesteś w drużynie, masz czas na przerwę, dla siebie, żeby zregenerować siły i ruszyć dalej, żeby usłyszeć innych i powiedzieć o tym, co ważne.

Dodaj komentarz